102-150



102. NA GODZINĘ PRZED ŚMIERCIĄ
Do proboszcza zgłasza się parafianka, religijna kobieta z niepokojem i prośbą, by przybył jak najszybciej do umierającego. - „Któż to taki” - pyta ksiądz. Okazuje się, że to mężczyzna sześćdziesięcioletni, samotny i kompletnie niewierzący. Trzeba jednak próbować przemówić mu do serca w tej ostatniej godzinie.
Kapłan przybywa do umierającego, niestety jest już za późno. Chory jest nieprzytomny, lada moment może umrzeć. Duszpasterz wiedziony tajemnym, Bożym natchnieniem nagle zdejmuje z szyi medalik i zawiesza go choremu. I oto staje się dziwna rzecz. Obecni słyszą tajemniczy dialog. Chory zaczyna mówić jakby do swej matki, dawno już zmarłej: „Przyszłaś do mnie, mamo. Pamiętam, tak dobrze pamiętam jak zawiozłaś mnie jako dziecko na Jasną Gorę. Mówiłaś mi wtedy, że jesteś chora na gruźlicę, że wkrótce umrzesz, dlatego oddajesz mnie pod opiekę Matki Boskiej. Założyłaś mi medalik na szyję i poleciłaś nosić go stale. Niestety, mamo, zrzuciłem później medalik, bo utraciłem wiarę, życie całe prowadziłem bez Boga. Ale Ty przychodzisz teraz do mnie”. W tym momencie spogląda przytomnie na kapłana i prosi o pojednanie z Bogiem. Wyspowiadał się po raz drugi i ostatni w życiu. Matka Boża nie zapomniała o prośbie ziemskiej mamy. Tego człowieka przyprowadziła do Chrystusa na godzinę przed śmiercią.
Nie bierz imienia miłości nadaremnie. Nie mów zbyt pochopnie kocham.
Tego się nie da wypowiedzieć. To tylko róża próbuje wyrazić niewyrażalne i dlatego tak szybko umiera.
(Henryk Jasiczek, Miłość podobna jest do róży)

105. MIŁOŚĆ NIE DZIELI
Małą córeczkę pewnej rzeźbiarki spytano, które z dzieci jest faworyzowane przez jej matkę.
Dziewczynka rezolutnie odparła: „Ona kocha Krzysia, który jest najstarszy, kocha Januszka, ponieważ jest najmłodszy i ona kocha mnie, gdyż jestem jedyną dziewczynką”.

106. RADOŚĆ I NIECIERPLIWE SZCZĘŚCIE
Wielkiego austriackiego kompozytora - Józefa Haydna - pytano, skąd w jego kościelnej muzyce tyle
zawsze radości i niecierpliwego szczęścia... Dał zaskakującą odpowiedź:
- „Nie potrafiłbym inaczej. Tworzę w zgodzie z tym, co odczuwam w takiej chwili. Kiedy myślę o Bogu,
kiedy myślami jestem blisko Niego, serce przepełnia mi radość. „ Chce mi się wówczas tańczyć i skakać.
Wszystko to spływa z mojego pióra, a Bóg przynosi mi radość. Widocznie pozwolił mi służyć Sobie
rozradowanym sercem”.

109. ŻADEN CIĘŻAR
- Czy nie za ciężko ci - zapytał turysta małego Azjatę, który dźwigał na plecach większego od siebie,
chorego chłopca.
- To nie ciężar, to mój brat - odpowiedział mały tragarz.

113. JUŻ IDĘ!
Podczas jednej z audycji radia wiedeńskiego postawiono słuchaczom ciekawe pytanie: „Jak brzmi
najpiękniejsze zdanie, które może usłyszeć kobieta?” Wśród wielu odpowiedzi wybrano zdanie pewnej mężatki:
„Najpiękniejszym zdaniem, jakie może żona usłyszeć, kiedy małe dziecko zaczyna płakać o drugiej w nocy, są słowa męża: „Śpij, kochanie. Już wstaję ! „ „

114. PAMIĘTNIK NIENARODZONEJ
Oto mały fragment z pamiętnika nienarodzonego dziecka.
5.10. Dziś zaczęło się moje życie. Rodzice o tym nie wiedzą. Jestem mała jak pyłek kwiatu, ale to już jestem ja. Mam być dziewczynką. Będę miała jasne włosy i błękitne oczy. W ogóle wszystko już zostało ustalone. Nawet, to, że będę kochać kwiaty.
19.10. Trochę urosłam, ale sama jeszcze nic nie potrafię. Prawie wszystko robi za mnie mama.
Dziwne: dotąd nie wie, że nosi mnie pod sercem, a już pomaga, nawet karmi własną krwią. Dobra mama. Ale to nieprawda, że nie jestem prawdziwym człowiekiem, że jest tylko moja mama. Jestem prawdziwym człowiekiem.
Jest moja mama i jestem ja.
23.10. Zaczęło mi bić serce. Będzie odtąd tak miękko uderzać przez całe życie. Bez chwili wytchnienia. A gdy po latach zmęczone ustanie, umrę...
2.11. Ciągle rosnę. Zaczynają rosnąć moje ręce i nogi. Jeszcze długo muszę czekać, nim te nóżki podniosą mnie w ramiona mamy. Nim rękami zacznę coś zaznaczać w świecie.
13.11. Na moich dłoniach formują się palce. Śmiesznie - małe. Będę nimi dotykać włosów mamy. Będę je brała do buzi a mama powie: „Fe, brzydko...”
20.11. Dopiero dziś lekarz powiedział mamie, że żyję pod jej sercem. Jak bardzo musi się cieszyć!
Cieszysz się, mamo?
25.11. Rodzice obmyślają na pewno moje imię. Nie wiedzą, że jestem dziewczynką, więc może mówią: „Andrzej”. Ja chcę być Kasią. Jestem już duża.
10.12. Rosną mi włosy. Takie jasne jak światło. Ciekawa jestem, jakie włosy ma moja mama?
13.12 Już wkrótce będę mogła widzieć. Teraz wokoło jest noc. Gdy mama wyda mnie na świat, świat
będzie pełen słońca i pełen kwiatów. Nigdy jeszcze nie widziałam kwiatu. Ale najbardziej chcę zobaczyć swoją mamę. Jak ty, mamo, wyglądasz?
24.12. Czy mama też słyszy bicie mego serca? Są podobno dzieci, które przychodzą na świat z
chorym sercem. Wtedy delikatne palce lekarza dokonują cudów, żeby im przynieść zdrowie. Moje serce jest zdrowe. Tak równo bije: tup-tup, tup-tup... Będziesz miała zdrową córkę, mamo!
28.12. Dziś moja matka zabiła mnie.

115. BRAK CZASU
- Mamusiu, dlaczego nie chcesz się ze mną pobawić?
- Bo nie mam czasu.
- A dlaczego nie masz czasu?
- Ponieważ muszę pracować.
- A dlaczego pracujesz?
- Żeby zarobić pieniądze.
- A dlaczego zarabiasz pieniądze?
- Aby dać ci jeść.
......
Mała Natalia po chwili milczenia:
- Mamusiu, nie jestem głodna.

116. POD TWOJĄ OBRONĘ
Pisał będę o Matce. Gdy dziś wracam myślami do czasów kiedy byłem jeszcze zupełnie małym
szkrabem, kiedy staram się odtworzyć postać Matki z tamtych lat, to uświadamiam sobie, jaki ogrom
poświęcenia musiał tkwić w tej młodej wówczas kobiecie. Matka uczyła mnie modlitwy. Sama z niej czerpała siłę do wszystkiego, co robiła. Mnie też kazała się modlić. „Pod twoją obronę uciekamy się...” Mówiłem głośno słowa modlitwy, patrząc jednocześnie na Matkę i nie wiem, w co więcej wierzyłem, w obronę Matki Bożej czy tej mojej, której rękę cały czas kurczowo ściskałem.

117. PODZIELONE SERCE
Mężczyzna bez nóg siedział na chodniku i wyciągał rękę, prosząc przechodzących obok niego ludzi o
jałmużnę. Większość przechodniów nie zwracała na niego uwagi. Jeden zatrzymał się i powiedział:
- Chętnie bym coś ofiarował. Ale jak na złość nie mam ani grosza przy sobie.
Na to kaleka uśmiechnął się i odparł:
- Dałeś mi coś więcej niż pieniądze. Ofiarowałeś mi swoje serce.

122. „POBOŻNOŚĆ”
Wydaje się, że długo nie stracą aktualności słowa satyrycznego wiersza „Dewotka”, napisanego przez
biskupa Ignacego Krasickiego:
Dewotce służebnica w czymś przewiniła
Właśnie natenczas, kiedy pacierze kończyła;
Obróciwszy się przeto z gniewem do dziewczyny,
Mowiąc właśnie te słowa: „...i odpuść nam winy,
Jako my odpuszczamy” - biła bez litości.
Uchowaj, Panie Boże, takiej pobożności!

125. PRZECIWKO GADULSTWU
W sali konferencyjnej ratusza w Lądku Zdroju, naprzeciwko godła państwowego, zawieszono sentencję:
„Panie Boże, spraw, abym nie ględził i nie odzywał się, dopóki nie jestem przekonany, że mam coś
istotnego do powiedzenia”.
Bywalcy twierdzą, że Pan Bóg na razie nie wysłuchał modlitwy.

127. JAK DOBRZE WYCHOWYWAĆ
Alberta Schweitzera zapytano kiedyś, jak najlepiej wychowywać dzieci
Znany lekarz - misjonarz odpowiedział, że zna trzy metody skutecznego wychowania:
pierwsza - przez przykład
druga - przez przykład
trzecia - przez przykład

128. PLE - PLE
Tak zatytułował swoją satyrę znany krakowski poeta Ludwik Jerzy Kern. Była to poetycka przestroga, ile przykrości i zła potrafi wyrządzić najmniejszy z ludzkich organów - język.
„Statystycznie gdyby ująć rzecz całą, Włączając niemowlęta i podlotki, to na 1 Polaka by przypadło
miesięcznie 3 kilo plotki. Co chcecie, deputat niewąski. Ach, plotki, plotki, pikantne zakąski. Cyfra ta, nieco idylliczna, to jest średnia arytmetyczna. W samym Krakowie znam bowiem panie, (o obowiązku upiorny!) który jeśli idzie o plotkowanie, wyrabiają i 500% normy. Ja im się kłaniam one mnie i zaczynamy słodkie ple - ple.
Potem się rozchodzimy w przeciwne strony wiedząc nawzajem o sobie ja: że będę przez nie obrobiony, one: że ja je obrobię. Czytelniku, gdy kiedyś je spotkasz, nie dawaj twierdzeniom ich wiary będą ci wmawiać, że ja jestem plotkarz, one, te stare plotkary.
Nic dodać, nic ująć!

133. WBREW WSZELKIEJ NADZIEI
W epopei filmowej „O jeden most za daleko” młody oficer amerykański rozmawia ze starszym od siebie sierżantem.
- Prosi go przed bitwą, aby dał mu słowo, że nie zginie.
Mężczyzna po dłuższym wahaniu daje obietnicę. Po bitwie widzimy sierżanta jak odszukuje wśród zabitych porucznika, zabiera bezwładne ciało, pod ostrzałem dowozi do swoich i ryzykując sąd wojenny zmusza pistoletem pułkownika - chirurga, by wyciągnął z potwornie okaleczonej głowy odłamek... I dopiero wtedy dowiadujemy się, że konający został uratowany, wbrew wszelkim nadziejom. Powyższa scena filmu pokazuje, jak odbywa się nasze zbawienie, jak wytrwale Jezus dotrzymuje danego słowa.

135. NIEUZASADNIONY ROZWÓD
Po dwunastu latach pożycia małżeńskiego pewne tureckie małżeństwo z Izmiru rozeszło się. W
poszukiwaniu nowego partnera zarówno mąż, jak i żona, niezależnie od siebie, zwrócili się do biura
matrymonialnego. Komputer przeanalizował wszystkie możliwe warianty i zaproponował każdemu z nich jako idealnego partnera... byłego współmałżonka.

139. POWRACAJĄCY GŁOS SUMIENIA
Szkocka saga opowiada o narzeczonym, zamordowanym podczas weselnej uczty. Kubek z trucizną podał mu jego najlepszy przyjaciel. Dosiadłszy potem rączego konia, uciekł z zamku, gdzie skonała ofiara jego zbrodni. Morderca uciekał przez całą noc. Starał się jak najdalej odjechać od miejsca zbrodni. Gdy błysnął świt, zobaczył znów wrota zamku, z którego chciał zbiec. Zaczął uciekać z powrotem, ale krążył tylko wokół tego zaklętego miejsca. Zrozumiał w końcu, że nie ucieknie, że powracać będzie tu stale, choćby i w sto koni próbował uciec.

140. ROZUMOWANIE NIEDOWIARKA
- Dopóki nie zobaczę Boga, będę zaprzeczał jego istnieniu - powiedział w rozmowie z biskupem młody student.
- A ja - odparł biskup - z tego samego powodu będę wątpił w pana rozumowanie.

141. CZŁOWIEK O WIELU MASKACH
Hekebolis był uznanym sofistą i nadwornym nauczycielem w Konstantynopolu. Powoli, acz wytrwale wspinał się po drabinie dworskich zaszczytów. Umiał jak nikt inny wykorzystać aktualną sytuację.
W końcowych latach panowania cesarza Konstantyna Wielkiego, gdy religia chrześcijańska stała się
modna - Hekebolis przyjął chrześcijaństwo. Potem, w zależności od rozwoju wydarzeń, zawsze w odpowiedniej chwili, zmieniał wyznanie. Z arianina stał się ortodoksyjnym, z prawowiernego znów arianinem. Każdy zwrot wynosił go o stopień wyżej w hierarchii władzy.
Gdy na tron wstąpił wróg chrześcijaństwa, Julian Apostata - Hekebolis i wtedy nie stracił głowy. Upadł
do nóg cesarza, wyznając mu, że już od dawna mocował się ze sobą, że tak naprawdę nie był  chrześcijaninem.
Dopiero teraz, dzięki cesarzowi przejrzał i zrozumiał, że wiara w rzymskich bogów jest tą prawdziwą.
Po krótkim panowaniu Juliana Apostaty na tronie zasiadł przychylny chrześcijaństwu Jowian. Hekebolis wyczuł, z której strony wieje korzystny dla niego wiatr. Długo leżał krzyżem na schodach chrześcijańskiej bazyliki. Pokutował i płakał. Znowu przejrzał, że religia chrześcijańska, i tylko ona, jest jedynie prawdziwa... I znów zrobił karierę.

142. CZY MILCZENIE ZAWSZE JEST ZŁOTEM ?
Mam 19 lat i maturę za sobą, a mimo to nie mam najmniejszego przygotowania do życia - zwierza się
Agnieszka. Żyję tak, jak gdyby nikt przede mną nie miał żadnych doświadczeń, jak gdyby nikt nie potrafił mi powiedzieć o rożnych problemach, jakie będę napotykać w życiu. Jestem więc wielkim 19 - letnim dzieckiem, które skończyło szkołę i któremu kazano iść w życie z szerokim zasobem wiadomości z matematyki, fizyki, które potraf wyliczyć wszystkich królów polskich, powiedzieć życiorys Mickiewicza, ale nie potraf żyć.
W swoim życiu, w rozmowach i książkach niejednokrotnie spotykałam się ze słowem „stosunek”. Jakie jest i jakie powinno być życie seksualne młodzieży - nic o tym nie wiem. Pomóż mi w moim trudnym życiu.
Błagam, nie odpowiadaj mi: „Zwroć się o wyjaśnienie do rodzicow” - bo moi rodzice są zdania, że naiwność i niewiedza w życiu dodaje uroku młodym dziewczętom, a ja właśnie myślę, że można ten urok przez naiwność stracić.

143. IDEAŁY
Czy sądzisz, że warto wierzyć w jakieś ideały? poświęcić się dla nich? - realizować?
Dwudziestopięcioletni mężczyzna odpowiedział na moje pytanie po chwili namysłu:
- Rożne ideały stawiano przed nami, jedne okazywały się zwykłymi kłamstwami, inne - tworem
chorobliwej wyobraźni. Walka o pokój, o zbudowanie socjalizmu - okazały się czczymi frazesami. Wpajano w nas od najmłodszych lat... uczyliśmy się, uczyliśmy - kłamstwa, obłudy, uczyliśmy się nie okazywać swego oblicza, bo cień podejrzenia o „nieprawomyślność” - zwichnąć mógł karierę życiową, przekreślić plany na przyszłość. Nie wiem, jakie mogą być ideały, w które można wierzyć. Ale czy można żyć nie wiedząc po co?

145. DLACZEGO W KOŚCIELE SĄ OBŁUDNICY?
- Mam problem, proszę księdza. Mam naprawdę problem, ponieważ widzę, że w Kościele jest zbyt wielu ludzi obłudnych - powiedział do mnie znajomy student.
Odpowiedziałem :
- Masz rację, są tacy. Zawsze tacy byli i zawsze będą. Czy widziałeś kiedyś podrobiony banknot?
- Nie, ale słyszałem o czymś takim.
- Czy widziałeś kiedyś podrobiony nikiel?
- Nie. Nikiel nie jest wart podrabiania.
- Słusznie. Powiedziałeś, że w Kościele są tacy, co „modlą się pod figurą, a diabła mają pod skorą”. A czy widziałeś fałszywego grzesznika, fałszywego pijaka albo podrobioną rzecz, która jest właściwie bezwartościową?
- Nie.
- Powodem podrabiania chrześcijaństwa jest to, że prawdziwy chrześcijanin jest wart podrabiania. Fakt, że w Kościele znajdują się obłudnicy, wskazuje na to, że usiłują zgodnie z wymogami świata imitować to, co jest bardzo dobre. Mówiąc, że w Kościele znajduje się wielu obłudników, wygłaszasz pod jego adresem wspaniały komplement. Zauważyłeś obłudników w związku studentów, na uniwersytecie, w klubie?
- Oczywiście, że tak - odpowiedział.
- Dlaczego więc nie rezygnujesz ze studiów? Odchodzisz z Kościoła z powodu obłudników, to zrezygnuj też z uniwersytetu. Gdzie twoja konsekwencja? Nie osądzaj na podstawie najgorszych. Patrz na najlepszych.

146. PROBOSZCZ, JAKICH WIELU?
Ksiądz Edmund Fleury w książce „Jak przez ogień” opisuje swą przyjaźń z Dziekanem, duchownym:
inteligentnym, realistą, praktycznym, bez kompleksów, skłonnym do ironii i wesołości. Wiele lat pracy wśród wiernych dało i jemu radę.
Obojętność, egoizm i złośliwość parafian prowadzą do kryzysu. W dzień Bożego Narodzenia Dziekan
wygłaszał do wiernych ostatnie kazanie: „Rozbiłem wśród was swój namiot. Jak Izraelici nie chcieliście we mnie uznać człowieka Bożego. Dlatego opuszczam was...
Zrozpaczony i zrezygnowany ksiądz odchodzi z parafii. Chroni się u swego przyjaciela, proboszcza
pobliskiej parafii. Od tej chwili powieść ukazuje, czym jest, czym być może przyjaźń między księżmi. Proboszcz w świetle tragedii Dziekana widzi swoje problemy: czystość, wierność powołaniu - żaden z nich nie pomyślał o porzuceniu kapłaństwa - miłość do ludzi. Wspomina wszystkie upokorzenia, klęski, bunty. Teraz, gdy opiekuje się Przyjacielem te doświadczenia są dla niego planem Bożym. Musiał je przeżyć, aby lepiej zrozumieć Dziekana i pomoc mu. Troszczy się więc o niego, zabiera do sanktuarium, gdzie nieszczęśliwy ksiądz znajduje spokój duszy u stop łaskami słynącej Madonny. Proboszcz pielgrzymuje do kościoła, w którym przyjął święcenia i tam ofiarowuje swoje życie w zamian za powrót Dziekana do porzuconej parafii.
Wracają obydwaj do swoich parafian. Proboszcz wkrótce zapada na ciężką chorobę. Dni jego są
policzone. Przed śmiercią wyjawia Dziekanowi swoją tajemnicę: „Jedna wiara, jedna miłość, ta sama ofiara, ta sama siła - jak jeden poemat... Nie zrobiłem nic nowego; tylko naśladowałem. Bez rozlania krwi nie ma odkupienia”. Ażeby dokonało się zbawienie trzeba żeby człowiek przeszedł, „jak przez ogień”.

150. CIERPIENIE ZA INNYCH
Robert Maoussi, piętnastoletni chłopiec z Kamerunu, zachorował na trąd. Cierpiał straszliwie, ale wiara w Chrystusa pomagała mu przetrzymać ataki bólu. Chciał cierpieć na wzór Chrystusa. Chrystusowi ofiarował własne powolne obumieranie. Wyznał: „Pragnę to wszystko znosić cierpliwie, aż do śmierci, za moich rówieśników”. Któregoś dnia bol stał się nie do wytrzymania. Poprosił pielęgniarkę, aby podała mu lekarstwo uśmierzające bol o godzinę wcześniej niż zazwyczaj. Siostra przyniosła lekarstwo. Gdy po godzinie weszła ponownie do pokoju chorego, nietknięta tabletka leżała na stoliku. Chłopiec wyjaśnił zdziwionej pielęgniarce:
„Tak, siostro, pomyślałem i postanowiłem co innego. Bóg bardziej potrzebuje mojego bólu dla ratowania ludzi niż ja tabletki dla jego uśmierzenia”.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

252-300

5-60